Wczoraj (26 kwietnia) minęła 35 rocznica katastrofy w Czarnobylu. Jedną z osób, które odwiedziły Czarnobylską Strefę Zamkniętą jest raciążanin Dariusz Dobrosielski, który z trzema kolegami strażakami wybrał się na wycieczkę do Czarnobyla, aby na własne oczy zobaczyć jak wygląda to miejsce kilkadziesiąt lat po wybuchu.
Przygotowania do wyjazdu zaczęły się rok przed planowaną wyprawą. Okazało się, że wyjazd do Czarnobylskiej Strefy Zamkniętej nie jest możliwy jako osoba prywatna, a jedynie przez firmę zajmującą się takimi wycieczkami.
- Pod koniec 2018 roku po obejrzeniu wielu reportaży, filmów dokumentalnych zrodził się pomysł, aby wybrać się właśnie na taką wyprawę do Czarnobylskiej Strefy Zamkniętej. Postanowiliśmy wspólnie z kolegami Rafałem Baranowskim, Dawidem Smoleńskim i Grześkiem Kraszewskim poszukać możliwości. Po zorientowaniu się w jaki sposób można dotrzeć do strefy zamkniętej okazało się, że jest to możliwe jedynie z profesjonalnym organizatorem tego typu turystyki, który posiada licencję, pozwolenia od władz ukraińskich. Udało nam się skontaktować z organizatorem takich wypraw firmą „Strefa Zero” Pawła Mielczarka. Po załatwieniu formalności, czyli paszportów i pozwoleń, mogliśmy wyjechać – wyjaśnia Dariusz Dobrosielski.
Podróż odbyła się we wrześniu 2019 roku. Wyjechali autokarem z Warszawy. Trasa wiodła przez Kijów do Sławutycza. Po wyjściu z pociągu schodziło się do podziemi, gdzie wszyscy uczestnicy wycieczki zostają poddani kontroli policyjnej.
- Wyjechaliśmy 1 września, autokarem Narodowego Centrum Badań Jądrowych, przez Kijów dotarliśmy do Sławutycza, który był naszą bazą noclegową. Ze Sławutycza codziennie rano jeździliśmy pociągiem pracowniczym transgranicznym, przejeżdżającym przez terytorium Białorusi, do strefy wykluczenia. Dojeżdżając pociągiem do strefy zamkniętej i wjeżdżając na peron widzimy pierwsze budynki elektrowni. Są to chłodnie kominowe i największe wrażenie robi widok samej kopuły, którą jest pokryty czwarty reaktor. Po wyjściu z pociągu schodzi się do podziemi, gdzie ma miejsce pierwsza kontrola. Policja sprawdza wszystkie potrzebne dokumenty, czyli paszporty i pozwolenia na wejście do strefy – wyjaśnia Dobrosielski.
Zwiedzanie Czarnobylskiej Strefy Zamkniętej rozpoczęło się od miasta Prypeć, które nazywane jest „miastem widmem”.
- Naszym przewodnikiem po strefie zamkniętej był inż. Siergiej Akulinin, który pracował na bloku w hali turbin. Opowiadał nam o swoich przeżyciach i wspomnieniach związanych z wybuchem. Wycieczkę rozpoczęliśmy od zwiedzania miasta Prypeć. Autokarem z elektrowni dojechaliśmy na główny plac, na skrzyżowaniu ulic Lenina i Kurczatowa. Jest to olbrzymi plac porośnięty drzewami, krzakami, i jest tam bardzo bujna roślinność. Spomiędzy tej roślinności możemy dostrzec stojąc na wprost Pałac Kultury, po lewej stronie mamy blok z dużą gwiazdą radziecką, po prawej stronie hotel, a z tyłu jest budynek, nazywany Białym Domem, ponieważ mieszkała tam dyrekcja elektrowni i partyjni dygnitarze. Chodząc ulicami Prypeci nie jesteśmy w stanie ocenić ogromu tego miejsca. Prawdziwe oblicze tego miejsca możemy zobaczyć z dachu któregoś z wieżowców szesnastopiętrowych, wtedy po horyzont widać dachy bloków, elektrownię i daleko na horyzoncie sowiecki radar „Oko Moskwy” – opowiada Dariusz Dobrosielski.
Jako nielicznym udało się zwiedzić również strażnicę Jednostki Straży Pożarnej i złożyć znicz przy pamiątkowej tablicy, upamiętniającej strażaków poległych podczas akcji gaszenia pożaru po wybuchu w elektorowi.
- Jako jednym z nielicznych grup zagranicznych udało nam się załatwić wejście do Jednostki Straży Pożarnej. Jest to ciężkie zadanie, ponieważ są to jednostki zmilitaryzowane. W związku z tym, że było nas czterech strażaków naszemu przewodnikowi udało się załatwić nam to wejście. Zwiedzaliśmy tą jednostkę na zewnątrz, początkowo, ale niemałe poruszenie spowodowaliśmy wśród załogi tej strażnicy stawiając znicz pamiątkowy przy Memoriale, który upamiętniał strażaków, którzy zginęli na skutek napromieniowania podczas akcji gaśniczej. Po tym udało nam się zwiedzić strażnice wewnątrz łącznie z garażami i dyspozytornią – wyjaśnia mieszkaniec Raciąża.
Cała wycieczka zrobiła tak ogromne wrażenie na zwiedzających Czarnobylską Strefę Wykluczenia, że gdyby była taka możliwość wybraliby się tam ponownie. Zwłaszcza, że można się dużo dowiedzieć zarówno o tym miejscu, jak i samej katastrofie, dzięki relacjom bezpośrednich świadków tamtych wydarzeń.