Wydawałoby się, że dzieci będą sobie radzić lepiej z nauką w domu niż w szkole, a tak nie jest. Również na rodziców spadły nowe obowiązki, którym nie zawsze są w stanie sprostać. Okres kwarantanny został przedłużony, a tym samym również czas nauki w trybie zdalnym. Co sądzą o tym sami zainteresowani?
- Przetrwać pierwszy tydzień zdalnej nauki było ciężko. Dla wszystkich była to nowa sytuacja. Córka nigdy wcześniej w domu nie korzystała z komputera, musiała natychmiast opanować umiejętność korzystania z dziennika elektronicznego i maila. Wołała mnie, co chwilę, a wiadomo – każdy rodzic ma w domu jakieś obowiązki. Teraz już jest łatwiej. Radzi sobie sama. Uczy się, robi zadane prace, sama je wysyła – wyjaśnia mama jednej z uczennic IV klasy szkoły podstawowej z terenu powiatu płońskiego.
Problem, jak przyznaje matka uczennicy, pojawia się w momencie, kiedy dziecko nie rozumie zadania, albo nowego zagadnienia i nie ma możliwości zapytania o to nauczyciela. Do tego dochodzi problem izolacji i braku kontaktu z rówieśnikami, co jest nowością dla wielu dzieci.
- W szkole dzieci mogą zapytać nauczyciela, w domu mają tylko rodziców, którzy nie zawsze są w stanie pomóc. Nauczyciele piszą w wiadomościach do dzieci, żeby kontaktowały się, jeśli mają z czymś problem, ale ciężko wytłumaczyć coś dziecku w mailu – stwierdza. - Moim zdaniem nauczyciele języków powinni prowadzić wideorozmowy z dziećmi. Póki co, tylko jedna nauczycielka ucząca moją córkę wprowadziła naukę przez kamerkę. Bardzo mi się podoba taka forma edukacji – przyznaje. – Dzieciom też. Mogą się zobaczyć, to im daje dużo radości w czasie, kiedy są odizolowani od rówieśników. Mogą też zadać nauczycielowi pytania, nie są zostawieni sami sobie. Mam nadzieję, że inni nauczyciele pójdą w jej ślady – dodaje.
Różne są narzędzia, którymi posługują się nauczyciele, aby przekazać wiedzę. Jedne mniej, drugie bardziej przystępne.
- Nauczycielka innego ścisłego przedmiotu wysyła dzieciom linki do YouTube, gdzie temat jest bardzo dobrze wyjaśniony, więc córka nie ma najmniejszego problemu z samodzielnym wykonaniem ćwiczeń – tłumaczy. - To co mi się nie podoba w zdalnej nauce w szkole, do której uczęszcza moja córka jest to, że każdy nauczyciel ma inne wymagania. Można się w tym trochę pogubić. Jedni wymagają, żeby w planowanym czasie trwania lekcji przeczytać wiadomość w dzienniku elektronicznym (odczytana wiadomość = obecność na lekcji), inni dają po prostu jakiś czas na wysłanie pracy. I taka forma jest najlepsza, moim zdaniem. Nie trzeba ciągle nerwowo patrzeć na zegarek – przyznaje.
Część nauczycieli zrezygnowała ze sprawdzianów, jednak nie wszyscy.
- Niektórzy nauczyciele nie robią sprawdzianów, inni tworzą testy online. Dla nich to też jest nowa i pewnie bardzo trudna sytuacja. Zapewne, jeśli kwarantanna dłużej potrwa, wypracują sobie najlepszy dla nich i dla uczniów sposób e-edukacji – przyznaje.
Z kolei w oczach dzieci nauka w trybie zdalnym jest trudniejsza niż ta w sposób tradycyjny w szkole. Uskarżają się też na brak kontaktu z rówieśnikami oraz brak zajęć z wychowania fizycznego.
- Nauka zdalna w domu jest trudniejsza niż w szkole. Nie ma nauczycieli, którzy nam tłumaczą temat. Plusem jest to, że mamy więcej czasu na odrabianie lekcji i nie ma kartkówek. Podobają mi się lekcje prowadzone przez kamerkę. Tęsknię też za koleżankami z klasy i za lekcjami wf-u. Wolałabym chodzić do szkoły – przyznaje jedna z uczennic klas IV szkoły podstawowej z powiatu płońskiego.
Każdy system nauki ma swoje plusy i minusy. W przypadku nauki w trybie zdalnym, która dla wielu dzieci i rodziców, a także dla nauczycieli stanowi nowość, dużą trudnością jest nie tylko brak umiejętności posługiwania się narzędziami i metodami dydaktycznymi do e-nauki, ale i stres wywołany przedłużającą się izolacją. Mimo wszystko, materiał z podstawy programowej jest realizowany, a każda ze stron stara się dopasować do niełatwej sytuacji, jaką jest przedłużający się stan epidemii.