poniedziałek, 20 maja 2024 07:04
Reklama

Koronawirus nas nie zabije, ale susza... - mówią rolnicy.

Koronawirus nas nie zabije, ale susza... - mówią rolnicy.

Małgorzata i Paweł Zgliniccy prowadzą od 1996 roku średniej wielkości gospodarstwo rolne w Zdunówku (gmina Raciąż). Posiadają 73 ha ziemi i 15 ha lasu. Zajmują się produkcją mleka i hodowlą krów mięsnych rasy Simental. Stado liczy 67 krów dojnych i 60 jałowizny. Państwo Zgliniccy mogą się pochwalić licznymi sukcesami hodowlanymi, o czym świadczy liczba nagród otrzymanych w konkursach na najlepsze krowy czempionki.

Rolnicy są zaniepokojeni przedłużającą się suszą, która znacząco wpłynęła, nie tylko na stan plonów, ale i na cenę zbytu mleka, co jest podstawowym dochodem z gospodarstwa.

- W tej chwili braki wody są duże. Zboża jare, tak jak i oziminy, czyli to co powschodziło na wiosnę nie rośnie. Po prostu z braku wody. Cena zbytu mleka spadła o 0,5 groszy na litrze, również ceny bydła i opasów potaniały, nawet do 2 zł na kilogramie, i to są kolosalne pieniądze. Na tę chwilę trzeba do tego dokładać, ale jakoś będzie trzeba przeżyć – mówi Paweł Zglinicki.

- Susza w tym roku jest okropna i cały problem to tak naprawdę jest dopiero przed nami. Jak deszcz nie popada… Koronawirus nas nie zabije, ale susza będzie straszną rzeczą dla nas wszystkich, bo od nas rolników się zacznie, ale odczuje to całe społeczeństwo – wyjaśnia Małgorzata Zglinicka.

Straty już są liczone w tysiącach złotych, a plony przez suszę przestały rosnąć. Nie ma też możliwości nawodnienia pól.

- O tej porze oziminy to już niedługo powinny w kłos strzelać, a to wszystko, co wyrosło schnie przy ziemi. Nie wiem, jak to będzie dalej – przyznaje rolniczka.

- Nie mamy deszczowni, studni głębinowej, potrzebne są kanały do nawadniania. W tej chwili jesteśmy zdani na pogodę – dodaje rolnik.

Rolnicy będą mogli liczyć na wsparcie od ARiMR, jednak tylko w przypadku, jeśli susza zostanie ogłoszona jako klęska żywiołowa.

- Będą składane wnioski suszowe. Jeśli tylko susza będzie ogłoszona jako stan klęski żywiołowej, wtedy będzie można uzyskać pomoc finansową. Czekamy jak będzie się dalej sprawa rozwijać – wyjaśnia Małgorzata Zglinicka.

- Najbardziej obawiamy się, że jeśli nie będzie urodzaju, to niestety nie będzie czym wyżywić stada – stwierdza Paweł Zglinicki. – U nas bazujemy na mieszankach zbożowych, jarych, są to żyta hybrydowe, pszenżyta oraz kiszonki z kukurydzy. W tym roku mamy zasianych 20 ha kukurydzy, 30 ha pod zboże, reszta to użytki zielone, czyli trawy.

- A podstawa żywienia dla bydła to kukurydza, która jako zboże potrzebuje bardzo dużo wody – dodaje Małgorzata Zglinicka.

Stan traw, jak mówią rolnicy również jest fatalny. Pastwisko, łąka są wypalone od słońca.

- O tej porze roku bydło już dawno było wypuszczane na pastwisko, a w tym momencie nie ma takiej możliwości – dodaje na koniec rolnik.

Czy rolnikom uda się ocalić tegoroczne plony? Wiadomo, że straty już są duże, a jeśli sytuacja się nie polepszy, mogą być tylko większe.

 

 

 



Podziel się
Oceń

SŁUCHAJ NAS ONLINE!
Reklama
Reklama
Reklama